piątek, 20 lutego 2015

Rozdzial 3

                -Mia? – usłyszałam piskliwy głosik za moimi plecami. Dosyć znajomy. Podniosłam się i otrzepałam sukienkę z kurzu, który zebrał się na podłodze. Powinniśmy w końcu posprzątać. Albo chociaż zatrudnić sprzątaczkę.
                Wciąż mając łzy w oczach odwróciłam się spoglądając na postać znajdującą się za mną. Była dosyć niska – sięgała mi gdzieś do paska. Moje mokre oczy nie zdobyły się na to żeby rozpoznać płeć osoby, ale mogłam poznać, że to dziecko. Miało brązowe włosy, na sobie bladokremowy sweterek, a na nogach spodnie jakby od… garnituru? Na nogach miało czerwone Conversy, nieco zniszczone od upływającego czasu. Po analizie stroju wiedziałam kim jest to dziecko. Do oczy napłynęło mi jeszcze więcej łez.
                -Simon! – zawołałam po czym wzięłam brata na ręce i przytuliłam go najbardziej jak mogła zrobić to siostra. Zaczęłam szlochać. Czułam jak łzy szczęścia spływały po moich policzkach. Po chwili zaczęły mojemu braciszkowi moczyć sweter. Mimo tego, że nadal płakałam, to na mojej twarzy przez wodospad łez widać było cień uśmiechu i troski o mojego brata.
                Postanowiłam go puścić. Kucnęłam przez co nasze głowy były na tym samym poziomie. Obejrzałam się za siebie gdzie widziałam tego chłopaka z sąsiedztwa. Siedział na chodach przyglądając się mojemu bratu po czym spojrzał na mnie.
                -Nie jesteście podobni. W żadnym calu – powiedział. Po jego twarzy przemknął cień uśmiechu po czym opuścił głowę.
                -Simon to jest… - podniosłam się po czym obróciłam głowę w stronę gościa – Właściwie to jak masz na imię?
                -Patrcik – podniósł się i podszedł do Simona. Cofnęłam się kilka kroków żeby zrobić im miejsce. Wyciągnął rękę w stronę mojego brata –A ty jesteś Simon z tego co pamiętam, tak?
                -Tak. Simon – mój brat się uśmiechnął i podał rękę Patrick’owi. Z uśmiechem na twarzy przyglądałam się tej scenie. Po czym przypomniałam sobie co powinnam zrobić zaraz po tym kiedy się odnalazł.
                -Simon. Dlaczego dom jest cały rozniesiony? I gdzie byłeś? – zapytałam Simona w drodze z nim do kuchni. Za sobą słyszałam kroki Patrick’a, który – najwyraźniej – postanowił nas śledzić.
                Kiedy weszliśmy do kuchni braciszek usiadł na krześle, przy stole. Kuchnia była chyba jedynym miejscem w domu, które nie zostało całkowicie zniszczone przez okoliczności zaistniałe w minionym czasie.

                -Siedziałem w salonie i oglądałem telewizję – zaczął mój brat kiedy robiłam dla niego kakao. Do plątaniny głosu mojego brata i syczenia ognia w kuchence dołączył odgłos odsuwanego krzesła. Nie musiałam myśleć godzinami kto tam usiadł –Przez jakieś pół godziny patrzyłem się na ekran. Po chwili usłyszałem, że ktoś wchodzi do domu, ale drzwiami od piwnicy. Więc poszedłem na dół i zobaczyłem, że ktoś otrzepuje buty z błota. Myślałem, na początku, że to ty, ale zobaczyłem jakiegoś faceta w mundurze. 

1 komentarz:

  1. Hey, bardzo mi się podoba twój blog. Nie mogę się doczekać kolejnego wpisu. Wracaj szybko. Życzę Ci mnóstwo weny!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń