Tak jak
co roku w ten dzień postanowiłam ubrać czarną sukienkę, którą dostałam od mamy
na 14 urodziny. Nigdy nie była ze mną na zakupach przez co nie wiedziała jaki
mam rozmiar i kupiła o 2 rozmiary za dużą. Dzisiaj pasuje idealnie. Schodząc po
schodach słyszałam wrzaski Simona biegającego po salonie i udającego samolot.
Był zbyt młody na tego typu rocznice. Co prawda wie, że dzisiaj mijają 2 lata,
ale zawsze nie zwracał na to uwagi. Nie spędzał czasu z mamą, częściej z
dziadkiem podczas kiedy ja siedziałam z ojcem na stadionie kibicując miejskiej
drużynie baseballa jedząc hot doga i popijając Spritem.
Tata
musiał iść do pracy wcześnie rano. Kilka miesięcy po drugiej ciąży mamy zmienił
ją i teraz pracuje jako kasjer w jednej z sieci hipermarketów. Nigdy nawet nie
wiedziałam jakiej bo nie chciał mi powiedzieć. Mimo tego, że go nie było czułam
zapach jego perfum. Roznosił się po całej kuchni, częściowo mieszając się z
zapachem świeżych naleśników, które smażył każdego ranka. Specjalnie dlatego
wstawał o 6 i robił. Zawsze mi smakowały, kiedy je jadłam czułam jego obecność.
Dzisiaj
wyrobiłam się o 10 minut za wcześnie niż normalnie. Postanowiłam je spędzić na
rozmowie z bratem. Jednak najpierw założyłam moje czarne balerinki i założyłam
plecak na plecy, abym nie spędziła dodatkowych kilku minut na zbieranie się i
po rozmowie od razu wyjść. Dzisiaj Simon zostaje w domu. Jego klasa jedzie na
jakąś wycieczkę do pobliskiego zoo, a akurat mój braciszek ma takiego pecha, że
ma alergię na afrykańskie zwierzęta. Inaczej mówiąc – boi się ich. Jak miał 5
lat włączył przez przypadek National Geographic gdzie akurat leciał dokument o
życiu lwów i kiedy zobaczył jednego z nich atakującego gazelę tak się
wystraszył, że aktualnie ma zrazę do wszystkich zwierząt afrykańskich i kotów.
-Kiedyś
przestaniesz być samolotem i staniesz się innym pojazdem? – spytałam go z
uśmiechem choć wiedziałam, że nie był szczery. Tego dnia każdy mój uśmiech
będzie nieszczery.
-Nie –
odpowiedział. Tak po prostu. „Nie”. Jednak w jego głosie było coś co mnie
zainteresowało.
-Szkoda,
a chciałabym zobaczyć ciebie w roli… Okrętu wojennego – kolejny fałszywy
uśmiech.
-Mia,
proszę. Wiem, że rozmawiasz ze mną na siłę – nie wiem jak on to zrobił. Czyżby
mama przy narodzeniu dała mu moc czytania w myślach, a mi nic? Zamilkłam,
jedyne co zrobiłam to opuściłam głowę. Kilka moich łez opadło na dywan koło
mojego braciszka –Wiem, że jest ci ciężko więc nie utrudniaj sobie sprawy
próbowaniem skontaktować się ze mną – kiedy on stał się taki mądry? Wszystko co
mówił było prawdą. Nie rozmawialiśmy ze sobą za dużo, a i tak wiedział bardzo
dużo o moim zachowaniu w dniu tej rocznicy.
-Dziękuję
za oszczędzenie mi tego – posłałam mu uśmiech. Ale już ten prawdziwy.
Chyba
jedyny dzisiaj.
Spojrzałam
na godzinę – była pora wyjścia. Obróciłam się na pięcie i po chwili zniknęłam
za drzwiami frontowymi mojego domu.
Kiedy z
niego wyszłam było coś nie tak. Nie zwróciłam na to uwagi i skierowałam się w
stronę przystanku autobusowego kiedy usłyszałam huk. Obróciłam się kiedy
zobaczyłam, że dom naprzeciwko mojego stanął w płomieniach, a jego dach był
rozerwany na strzępy. Jego fragmenty leżały na trawniki cały czas płonąc. Po
woli zaczęła się zapalać trawa. Zaczęłam grzebać w plecaku w poszukiwaniu
telefonu. Zajęło mi to chwilę i kiedy go w końcu dorwałam wykręciłam numer
straży pożarnej.
***
Siedziałam
przez godzinę na trawniku domku, przy którym się zatrzymałam i wykręciłam numer
na straż. Wpatrywałam się cały czas w chodnik, okryta kocem i z kubkiem herbaty
w rękach. Co jakiś czas spoglądałam na pracę strażaków jednak dom cały czas się
palił, jakby nie chciał zgasnąć. Nie widziałam żeby wyprowadzali kogoś ze
środka. Mam nadzieję, że w środku nikogo nie było. Ale co wywołało pożar? Był
huk… Może ktoś nie zakręcił gazu? Nie znam się na takich rzeczach.
Autobus
do szkoły został odwołany ze względów bezpieczeństwa. Gdyby miał jakikolwiek
kontakt z ogniem byłby kolejny wybuch dzisiaj. Strażacy oznajmili, że jestem
jednym ze świadków wydarzenia więc muszę zostać. Szczerze to było mi trochę
smutno. Wszędzie kręcili się dorośli, a ja byłam najmłodszą osobą na ulicy.
Wszystkie nastolatki siedziały w szkole, a ja na zimnym trawniku, w sukience
przyglądając się płonącemu domu.
-Dziwi
mnie dlaczego to nie chce zgasnąć – usłyszałam głos za sobą. Obróciłam się i
dostrzegłam chłopaka. Wyglądał jakby był w moim wieku. Miał blond włosy i
zielone oczy. Na sobie miał czerwony sweter, zwykłe jeansy i podarte trampki.
Przysiadł koło mnie i spoglądał w tą samą stronę co ja.
-Tak
też myśli pewnie ¾ osób na ulicy – odparłam. Przez chwilę siedzieliśmy i
patrzyliśmy na pracę strażaków –Możesz popytać jeśli chcesz. Mi jest całkiem
przyjemnie będąc sama.
-Nie
będziesz dobrą aktorką w przyszłości coś przeczuwam. A po za tym – podbijam
stawkę. Myślę, że wszyscy na ulicy tak uważają – przysiadł koło mnie ciągle
wpatrując się w budynek. Uśmiechnęłam się pod nosem, ale mój uśmiech z twarzy
szybko zniknął. Uświadomiłam sobie coś. Kompletnie zapomniałam!
Podniosłam
się z trawy zrzucając koc z ramion i pobiegłam w stronę mojego domu. Simon
siedział sam w domu, a ja tutaj na ulicy zapominając o nim. Kiedy
przyśpieszyłam słyszałam, że ktoś za mną biegnie. Nie musiałam się odwracać
żeby wiedzieć kto jest za mną.
Drzwi
trzasnęły kiedy znalazłam się w środku. Stałam przez chwilę w frontowych
drzwiach dziwiąc się, że jest tak cicho. Po chwili koło mnie stał ten chłopak
przyglądając się holowi.
-Przybiegłaś
tutaj popatrzeć na hol? – zapytał wciąż wpatrując się w pomieszczenie.
-Mój
brat został sam w domu. Miała się nim opiekować sąsiadka z domu naprzeciwko –
weszłam do środka rozglądając się w poszukiwaniu brata. Było zbyt cicho jak na
niego przystało –Simon?
Weszłam
do salonu doświadczając szoku. Był cały zdemolowany. Książki, które powinny
znajdować się na półkach były na podłodze, w telewizorze widoczna była wielka
dziura. Dywan częściowo został podarty. Obrus ze stolika leżał na podłodze.
Wokół niego rozsypane było szkło. Przerażona zaczęłam biegać po domu w
poszukiwaniu brata.
-Simon!
– krzyczałam za każdym razem kiedy wchodziłam do każdego zdemolowanego
pomieszczenia. Pobiegłam na górę do jego pokoju. Tam też go nie było.
Przeszukałam
cały dom, za mną cały czas chodził ten chłopak. Upadłam na ziemię płacząc bo
uświadomiłam sobie, że mój brat zniknął, a mój dom był całkowicie zdemolowany.