Była
godzina 7:53 czyli ta sama, o której zazwyczaj jestem już w szkole i rozmawiam
sama ze sobą o tym jaki świat byłby piękniejszy bez irytującego dźwięku
budzika. Codziennie dzwoni o 6:50 i za każdym razem mówi :
„Hej, wstawaj! Chyba nie chcesz
żeby pani Litzger dała ci kolejne spóźnienie?”
„No właśnie nie chcę”
„To na co czekasz? Wstawaj… Ej,
czy ty znowu usnęłaś?! PODNIEŚ TYŁEK LENIU!”
Najgorsze
jest to, że ten budzik się nie psuje. Nie pamiętam kiedy ostatni raz moja mama
się rozchorowała.
No więc,
dzisiaj mój budzik postanowił się zbuntować i zaspał. Kiedy w końcu otworzyłam
oczy przez okno wpadały do mojego pokoju promienie dopiero wschodzącego słońca.
Pierwszy raz w życiu się wyspałam. Nie jestem typem osoby, która w weekend
wstaje o 14, a idzie spać o 18. Wieczory spędzam z laptopem na kolanach
oglądając kolejny raz z rzędu Friends With
Benefits bo Justin Timberlake w tym filmie jest zbyt przystojny żeby zrobić
sobie od niego przerwę na kilka dni. Siedzę tak do 4 nad ranem, a potem wstaję
o 8. Takie życie wiecznego singla.
Niechętnie
spojrzałam na ekran mojego telefonu sprawdzając godzinę. Zerwałam się z łóżka
widząc na wyświetlaczu „8 marca, godzina 7:43”. Spóźniłam się na autobus do
szkoły, jednocześnie spóźniłam się do szkoły. Moja „buda” mieści się półtorej
godziny drogi z mojego domu piechotą. Samochodem zaś – 15 minut. Autobus na
przystanku pod moim domem zatrzymywał się o 7:15 przez co o 7:30 byłam już w
szkole kiedy nie ma korków czyli we wtorki i środy. W pozostałe dni są zbyt
duże korki przez co musimy jeździć objazdami. Do szkoły wtedy trafiam o 7:50.
W
pośpiechu wstałam z łóżka niechybnie zahaczając dłonią o laptop przez co spadł
na podłogę. Nie martwię się o niego. Teraz najważniejsze żebym szybko dotarła
do szkoły. Dzisiaj mamy piątek czyli są korki na mieście. Pierwsze co zrobiłam to podbiegłam do szafy w
poszukiwaniu ciuchów.
Udało
mi się znaleźć cielisty sportowy stanik, czarny t-shirt z napisem Black - New Pink i postrzępione na kolanach
jeansy. Nie myśląc o niczym innym w błyskawicznym tempie miałam na sobie już
cały strój. Nie przejmowałam się skarpetkami, dzisiaj jest ciepło przez co
założę sandałki. Schowałam telefon do kieszeni i ruszyłam w stronę drzwi.
Wychodząc
z pokoju i biegnąc korytarzem w stronę łazienki poczułam zapach świeżo
usmażonych naleśników, kakao i… Męskich perfum. Nie mogłam o tym myśleć –
najważniejsze w tej chwili było dostanie się do szczotki do włosów.
Wpadłam
do łazienki z hukiem. Rzuciłam się do zlewu odkręcając kurek wody. Wzięłam
leżący obok mnie ręcznik i wrzuciłam go no umywalki. Pozwoliłam mu nasiąknąć
się wodą. Kiedy był już cały mokry zakręciłam kran i wycisnęłam nadmiar płynu z
ręcznika po czym przyłożyłam go do twarzy. Kiedy moja twarz była już czysta
chwyciłam za szczotkę i rozczesując swoje kasztanowe włosy wbiegłam do pokoju i
chwyciłam swój plecak zarzucając go na ramię po czym wybiegłam z pokoju. Na wpół zbiegając po schodach, wpół
rozczesując włosy czułam coraz wyraźniej zapach naleśników i perfum.
Perfum,
którymi perfumował się mój tata zawsze na bardzo oficjalne okazje.
Moi
rodzice od 7 lat byli rozwiedzeni. Miałam wtedy 8 lat, a mój brat Simon –
niecałe 2 miesiące. Wszystko się zaczęło od momentu kiedy mama zaszła w ciążę.
Mój tata zaczął robić jej wyrzuty. Z dnia na dzień robiło się coraz gorzej.
Tata w pewnym momencie nie wytrzymał napięcia i chciał namówić moją mamę do
poronienia i aborcji. Ona się zdenerwowała po czym zażądała rozwodu ze względu
na to, że mój ojciec mógłby - po przyjściu na świat mojego brata – próbować go
zabić. Był to dla mnie ogromny cios bo z tatą strasznie się zżyłam – był ze mną
przez połowę mojego dzieciństwa bo on pracował w domu, a mama w innym mieście.
Jednakże kiedy usłyszałam, że nie chce drugiego dziecka wbił mi nóż w serce –
od zawsze marzyłam o rodzeństwie. Sprawa w sądzie skończyła się rozwodem, a ja
z bratem mieliśmy być wychowywani przez mamę. Mimo to i tak spędzałam więcej czasu
będąc u taty w domu. Jednakże za każdym razem kiedy widziałam jego twarz
widziałam tamtego człowieka, który wydzierał się na mamę, próbującego jej
wmówić aborcję. Wiele razy wracał do domu błagając mamę o przebaczenie, że
będąc sam przemyślał wszystko i przebywając w towarzystwie braciszka zrozumiał,
że chciałby mieć takiego syna, ale mama go za każdym razem wyganiała z domu.
Byłam
już na samym dole schodów kiedy na ostatnim stopniu potknęłam się o śpiącego
tam Berty’ego. Upadłam na brzuch przyprawiając sobie ból klatki piersiowej na
resztę dnia. Podnosząc się otrzepałam spodnie z leżącej tam sierści. Musimy
koniecznie odkurzyć zważając na to, że wkrótce ma przyjechać ciocia Dallas z
Meksyku. Spojrzałam na mojego psa ze zdziwieniem. Na jego twarzy malował się
smutek. Po tym jak się potknęłam obudził się. Jednak zamiast rzucić się na mnie
z mokrym językiem, siedział wciąż w tym samym miejscu tylko przyglądając się mi
po czym zamknął z powrotem oczy i poszedł spać dalej.
Wyciągnęłam
z kieszeni telefon i spojrzałam na wyświetlacz – 8:09. Schowałam go do kieszeni
i zarzucając na ramię plecak pobiegłam w stronę drzwi. Rzuciłam się do moich
popielatych sandałków kiedy do domu wszedł mój tata. Miał na sobie czarną
koszulę zapiętą pod szyję, czarne spodnie i lakierowane buty. Drzwi wejściowe
mnie uderzyły przez co się zachwiałam, ale jednak udało mi się utrzymać
równowagę. Spojrzałam na niego kiedy akurat spojrzał na mnie.
-Tato?
– skierowałam się wprost do niego ze zdziwieniem i rzuciłam mu się na szyję.
Miło było go widzieć, mama zabroniła mi spotykać się z ojcem na początku roku,
ale kiedy na niego spojrzałam ogarnęło mnie uczucie tęsknoty. Czułam jak w
kącikach oczu zbierały mi się łzy, jak ja go dawno nie widziałam. Może jestem
zbyt przewrażliwiona, ale ja byłam zbyt zżyta z ojcem i przez te 3 miesiące
strasznie mi go brakowało.
-Mia…
Myślałem, że jesteś w szkole – odparł tata. Czułam w jego głosie smutek. Co się
stało? Tata zawsze miał bardzo pogodny głos. No może nie w dni kiedy wrzeszczał
na mamę. Ale zawsze był bardzo energiczny i wesoły. Nigdy nie słyszałam kiedy
mówił takim głosem jakim mówił teraz.
-Zaspałam,
mama mnie nie obudziła. Zawsze budziła mnie rano bo nigdy nie wystarczał mi
budzik w telefonie – spojrzałam na zegarek na ścianie: 8:23 – Miło nam się
rozmawiało tato, ale muszę biec do szkoły – chciałam go minąć, ale zatrzymał
mnie ręką. Coś było nie tak. Kiedy spojrzałam na jego palce wszystkie drżały.
Tata był najwyraźniej przerażony, albo wypił za dużo kawy. A może to i to?
-Jak
jesteś już w domu to zostań. Skoro ty nie poszłaś do szkoły to Simon pewnie
też?
-Tak… Mama nas zawsze budzi rano. Właśnie… Gdzie
jest mama? – spojrzałam mu w oczy. Widziałam w nich smutek i przerażenie, ale i
troskę. Zawsze ją widziałam kiedy spoglądałam w jego oczy. Widziałam w nich
również moje odbicie. Moje włosy nie były do końca rozczesane. Od razu je
poprawiłam.
Ojciec
opuści głowę i spojrzał na swoje buty, a ja wciąż patrzyłam się w miejsce gdzie
przed chwilą widziałam piwne oczy mego taty. Cały czas trzymał mnie za lewe
ramię, wyraźnie czułam jak jego ręka drży. Chciał mi coś powiedzieć, ale za
bardzo się bał. Po dłuższej chwili wyczekiwania poczułam gorącą łzę mojego taty
na stopie.
-Twoja
matka… Ona nie żyje. W nocy wyszła na zewnątrz… Weszła na środek drogi i…
Potrącił ją autobus. Obrażenia były na tyle silne, że po kilkudziesięciu
minutach zmarła. Lekarze uznali…
Obudziłam
się, a jedynym dźwiękiem wypełniającym pomieszczenie był mój szloch. Ten sen
prześladował mnie przez równe 2 lata. Czemu przez 2?
Bo
dzisiaj wypada 2 rocznica spełnienia się tego snu.
Bo 2
lata temu moja mama została śmiertelnie potrącona przez autobus.